wtorek, 22 grudnia 2020

6. Septimus Malfoy

edytuj post! +

 4. Septimus Malfoy – braterstwo


1743 r.

Unctuous wyciągnął dłoń wnętrzem do góry. Pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym trzymał wąską, granatową wstążkę, która zwisała z obu stron ręki ku trawie. Septimus nie był pewien, czy chce ją chwycić; zagryzł dolną wargę i zmarszczył brwi. Co jeśli wstążka była podstępem i na zawsze zwiąże jego magię w supełek? Czy będzie mógł ją rozsupłać? A jeśli już to zrobi, czy poniesie wielkie konsekwencje? Odpowiedzi brzmiały: nie wiem, nie wiem, nie wiem. Za dużo niewiadomych! Zlustrował wstążkę, jakby była jadowitym wężem.

Unctuous uśmiechnął się zachęcająco, ukazując krzywe zęby bez dolnej trójki, i zbliżył się do Septimusa, dzięki czemu światło wreszcie nie raziło go w oczy. Cienie drzew padały mu na twarz, a delikatny wietrzyk poruszał mysimi włosami. Septimus nie poruszył się o krok, jedynie zaczął żuć wargi.

— To nie jest wieczysta przysięga — zapewnił Unctuous i zwinął palce. — To jest obietnica tylko dla nas.

Brzmiał pewnie. A co jeśli był jedynie przekonany co do swojej pewności? Czy to oznaczało, że w pełni wiedział, co robił? Nie wiem, może. Wciąż za dużo niewiadomych. Serce Septimusa biło jak u małego ptaszka, a uporczywy głosik z tyłu głowy mówił mu, aby niczego nie obiecywał. Odgryzł kawałek skórki z ust, aż poleciała krew.

— Nie jestem pewien... — odparł Septimus i skrzyżował nogi, wpatrując się uporczywie we wstążkę. — A co jeśli pewnego dnia któryś z nas złamie przysięgę? Co wtedy?

Unctuous odrzucił głowę do tyłu i się zaśmiał. Septimus zrobił obrażoną minę i zaplótł ręce na klatce piersiowej. Czy Unctuous się właśnie z niego wyśmiewał, czy też Septimus powiedział coś śmiesznego? Nie wiem, nie wiem. Te niewiadome zaraz doprowadzą go do szaleństwa! 

— To niemożliwe. — Unctuous przestał się śmiać i spojrzał na Septimusa z szerokim uśmiechem. — Na tym właśnie polega obietnica. Nie można jej złamać.

Septimus westchnął ciężko i zastanowił się przez chwilę. No dobrze, w porządku. Ufał Unctuousowi; wiedział, że ten nie zrobiłby nic, co mogłoby któremukolwiek z nich świadomie zaszkodzić. Czy zaufanie wystarczało, by zdecydował się złożyć przysięgę? Chyba tak.

(W końcu jakaś odpowiedź twierdząca! Tyle wystarczyło, by Septimus podjął decyzję.)

Chwycił jego dłoń i mocno uścisnął – tak dla pewności, że mu się nie przewidziała i że uśmiech Unctuousa był szczery, i że Unctuous nie wyrwie się w ostatniej chwili, bo to mogłoby sprowadzić katastrofę, i że Unctuous naprawdę przed nim stał, a ptaki ćwierkały, a słońce grzało w plecy i wietrzyk ruszał liśćmi. Septimus czuł się pewniejszy; ten uporczywy głosik, szepczący mu diabelskie rzeczy w głowie, na chwilę się uciszył. Myśli jak gdyby się przez to rozjaśniły, tak samo jak niebo nad ich głowami i uśmiechy posyłane sobie nawzajem. Septimus wziął głęboki oddech, zlizał krew z dolnej wargi i spytał:

— Jak zacząć? Nie chcę niczego zepsuć. Obietnica musi być dokładna, a słowa rozważne, żeby później nie było nieporozumień. Wiesz, co mówisz?

Unctuous przekrzywił głowę na bok i zmrużył oczy. Niebieskim spojrzeniem wypalał dziurę w duszy, rozpalał baczność, mieszał w umyśle. Septimus się jednak nie bał, jedynie naprężył się jak kot do ataku. Nie bał się, nie bał, nie nie nie.

— Powtarzaj po mnie. Oczywiście zmień moje imię na twoje. — Odchrząknął, nabrał głęboko powietrza i wyrecytował dobrze wyuczoną formułkę, powtarzaną dzień i noc bez chwili odpoczynku: — Ja, Unctuous Osbert, przysięgam na swój honor i nazwisko, że cię nie opuszczę aż do śmierci, że będę trwał przy tobie wiecznie i nigdy cię nie zdradzę.

Septimusowi kątem oka mignęły dwie sylwetki, podobne do jego ojca i matki. Rozmazały się jednak, kiedy wrócił wzrokiem do Unctuousa, którego klatka piersiowa opadała i wznosiła się jak od biegu. W ustach mu zaschło – niby stracił rozum, godząc się na taką przysięgę. Czas stanął w miejscu podczas tej magicznej chwili. Septimus otworzył usta, wpierw niezdolny do mówienia, przygnieciony ważnością momentu, aż w końcu wydobył z siebie przytłumiony głos:

— Ja, Septimus Malfoy, przysięgam na swój honor i nazwisko, że cię nie opusz...

Ktoś go nagle porwał w ramiona, przytulił mocno do piersi, odciągnął siłą od magicznej wstążki Unctuousa i och, czemu ten drugi ktoś ciągnął Unctuousa za ramię?

Septimus spojrzał w górę i zauważył bladą jak płótno i ściągniętą twarz matki. Rozszerzyła oczy, przez co teraz wyglądała niczym przerażona łania, oddychała ciężko przez nos, serce jej biło szybciej niż jego własne. Co się stało, czemu go odciągnęła? Septimus spojrzał na Unctuousa, który wyrywał się ojcu z objęć. Czemu ojciec się z nim szarpał?

— Mamo... — zaczął powoli Septimus, ale jego głos zabrzmiał śmiesznie dziecinnie, więc powtórzył: — Mamo, co się stało? Gdzie idzie Unctuous?

Mama była piękną kobietą, ale teraz wyglądała jak duch. Septimus zmarszczył brwi, kiedy przejechała dłonią po jego włosach w matczynym geście, a potem zacisnęła na nich palce jak jastrząb. Przygryzł wargę, żeby nie syknąć.

— Nigdy nie składaj obietnic — ostrzegła go matka drżącym głosem i pociągnęła go gwałtownie za włosy, aż głowa mu nagle odskoczyła.

Septimus jęknął, ale nie próbował się wyrwać. Zacisnął powieki, kiedy łzy powoli napłynęły mu do oczu.

— Słyszysz? — powtórzyła mama i poruszała jego głową na boki, aż Septimus nie był w stanie się powstrzymać i chwycił ją za palce w panicznej próbie oderwania ich. — Nie wolno ci tego robić. Nie chcesz płacić za niespełnione obietnice w przyszłości.

— Rozumiem — stęknął, a pierwsza łza popłynęła wzdłuż policzka. — Rozumiem! Proszę, proszę, puść mnie! To boli! Proszę!

Usłuchała go i po chwili stała w odległości dwóch stóp. Septimus złapał się za głowę i podkulił nogi, chowając twarz między kolanami. Uszy go paliły, a łzy spływały ciurkiem po twarzy. Matka odeszła bez słowa, zostawiwszy Septimusa w takiej pozycji na wiele godzin. Słońce powoli zachodziło, robiło się coraz chłodniej, a Septimus już nie płakał, jedynie wciąż pociągał nosem i bujał się to wprzód, to w tył.

Podźwignął się na drżących nogach i z czerwonymi policzkami wrócił do domu. Doszedł do gabinetu ojca, w którym jedynym źródłem światła był ogień w kominku. Podłoga zaskrzypiała mu pod stopami.

— Gdzie Unctuous? — Odważył się spytać. Gula stanęła mu w gardle.

Ojciec ledwo na niego spojrzał znad papierów. Septimus zauważył, że był ponury – siedział w cieniu ze ściągniętą twarzą i zmarszczonymi brwiami, które co chwilę pocierał, jakby chciał zmniejszyć ból w głowie, a długie palce drżały niby od trzymanych emocji.

— Nie zobaczysz go przez jakiś czas. — Stalowy ton ojca rozwiał wszelkie nadzieje Septimusa.

Septimus odszedł bez słowa wgłąb korytarza. Portrety szeptały za nim niczym upiorne papugi, powtarzając zasłyszane informacje. Septimus wręcz mógł poczuć ich oddechy na karku. Oplatały go zgubnymi słowami jak pająki muchę. Julia Malfoy pochyliła się, jakby chciała wyjść z portretu i zaskrzeczała:

— Jesteś samotny, Septimusie? Powiedz mi, Septimusie, brak ci przyjaciela? Septimusie, nie odchodź! Septimusie! Podejdź no do ciotki! Ciotka dotrzyma ci towarzystwa!

Septimus uciekł szybciej, niż myślał, że potrafił.

~*~

Zszedł do piwnicy, zaciskając kurczowo palce na kandelabrze. W drżącej ręce trzymał różdżkę, której co prawda nie mógł użyć poza murami Hogwartu, ale dzięki niej czuł się o wiele pewniej. Deski zaskrzypiały pod bosymi stopami. Do nozdrzy dotarł zapał wilgoci i zgnilizny – wnet pożałował, że nie ubrał butów ani nie założył czegoś cieplejszego niż nocna szata. Skulił się, gdy chłód owiał jego ramiona.

Septimus nigdy nie widział, aby ktokolwiek z jego rodziny schodził do piwnicy. Sam też trzymał się od niej z daleka, ale to nie z powodu strachu tylko ze zwykłego niezainteresowania. Cóż takiego nastolatek mógł robić pośród zakurzonych pamiątek rodzinnych, rozpadających się na malutkie kawałeczki? Młody Malfoy nie był wielbicielem historii, a i rodowe dziedzictwo go nie interesowało, więc zwyczajnie się w nie nie zagłębiał. Teraz jednak czuł się powołany do misji, aby odpowiedzieć na pytania, które jak mantra krążyły w jego głowie w dzień i noc, podczas śniadania i nauki, kiedy wstawał i szedł spać:

Skąd Unctuous znalazł tę dziwną, granatową wstążkę i dlaczego rodzice tak pilnie nalegali, by nigdy nie składał obietnicy, której nie mógł dotrzymać?

Uniósł kandelabr nad głowę, by mieć większe pole widzenia. Okazało się, że piwnica wcale nie była tak mała, jak mu się wcześniej wydawało. Postawił świecznik na najbliższej szafie i wyjął z kieszeni kilka zapasowych świec, które podpalił i porozstawiał po kątach pomieszczenia. Przy odrobinie światła piwnica wcale nie wydawała się tak upiorna jak wcześniej. Brudna – to prawda. Straszna – nieszczególnie.

Kiedy wszystko przygotował i mógł w pełni zabrać się za poszukiwania, pstryknął palcami i zawołał:

— Szeptanko!

U boku pojawiła się stara skrzatka domowa owinięta w lniany, podziurawiony materiał. Spojrzała na młodego panicza dużymi oczami, jakby jeszcze nie do końca wiedziała, co się wokół niej działo, rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu i wyszeptała:

— Paniczu Malfoy, co panicz tu robi? Nie przystoi takiemu eleganckiemu panu znajdować się w tak potwornym pokoju.

Septimus skrzywił się i przechylił głowę na bok tak, by cienie zaigrały mu na twarzy. Kiedy już upewnił się, że Szeptanka wzdrygnęła się i pisnęła cieniutko pod nosem, przemówił:

— Szeptanko, każę ci zachować milczenie wobec moich rodziców. Nie wolno ci mówić, co tutaj robiłem ani dlaczego. Jeśli rodzice rozkażą ci powiedzieć prawdę, masz załgać. Jeśli cię ukarzą za kłamstwo, masz milczeć. Masz słuchać się jedynie tego, co powiem. Zrozumiałaś?

Szeptanka skinęła owalną główką i zamrugała kilka razy, by odgonić napływające łzy, czego z kolei Septimus nie zauważył, bo obrócił się do niej tyłem i pokazał ręką całą piwnicę.

— Mój przyjaciel wyciągnął stąd przed kilkoma dniami granatową wstążkę. Nie wiem, co ona oznaczała, ale wiem, że musiała być ważna dla moich rodziców. Odciągnęli mnie od niej, w momencie kiedy zacząłem składać przysięgę, jakby nie chcieli, bym ją złożył. Mama była przerażona, a tata zły. To musiało coś oznaczać. Nie wściekliby się z takiego błahego powodu. — Założył ręce na boki i wziął głęboki oddech, jakby przy nabieraniu powietrza chciał również dodać sobie odwagi. — Musimy przeszukać piwnicę w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Może to być stara księga, w której byłoby coś o tej wstążce powiedziane, jakiś kuferek z bibelotami... Cokolwiek. — Wzruszył ramionami, a w oczach zajaśniał ogień. — Muszę wiedzieć, co takiego znalazł Unctuous, że rodzice tak bardzo się tego bali.

I czemu zakazali nam się spotykać, dodał w myślach.

Szeptanka skierowała spojrzenie na prawy najbardziej oddalony od schodów kąt piwnicy i wyprostowała się, jakby przygotowywała się do boju. Septimus zmrużył oczy i w myślach stwierdził, że dobrze zrobił, każąc Szeptance mu pomóc. Istniały większe szanse, by szybciej znaleźć potrzebne odpowiedzi.

— Ja idę na lewo, ty na prawo — orzekł i chwycił z powrotem kandelabr. — Jeśli coś znajdziesz, mów.

Spojrzał na bose stopy.

— Lecz wpierw przynieś mi buty. I ciepłą szatę.

~*~

Sztylety, portrety, wazony, nadtłuczone filiżanki i dzbanki, stare ubrania... Septimus miał wrażenie, że przekopał się przez stosy brudnych rzeczy jedynie po to, by w najbliższym czasie umrzeć na tężec. Odgarnął włosy za ramiona i sapnął, kiedy otworzył kolejny kufer i w środku znalazł kobiecą bieliznę nocną.

— Znalazłaś coś, Szeptanko? — Zamknął kufer bez zbędnego zastanawiania się, czy w środku znajdzie coś ciekawego, bo szczerze wątpił, by Unctuous wziął wstążkę akurat stamtąd.

Szeptanka przez pewien moment nie odpowiadała, przez co Septimus się zirytował i już miał zapytać ponownie, gdy nagle skrzatka wzięła drżący oddech i cofnęła się o dwa kroki.

— Znalazłam, paniczu. Choć nie jestem pewna, czy na pewno o to chodziło.

Septimus uklęknął obok niej i schylił się nad skrzynką. W środku zauważył kilka ciekawych rzeczy – skórzaną, opasłą księgę, dwa nożyki, miedziany garnczek i szmatkę z wyszytymi wzorami, których nigdy wcześniej nie widział. Co ważniejsze jednak, znalazł również wstążkę, choć jej wygląd daleko odbiegał od tego, co spodziewał się zobaczyć.

W gruncie rzeczy była taka sama co ta, którą przyniósł Unctuous: granatowa i wąska, wystarczająco długa, by zwisać z dłoni ku ziemi. Różniły się pewnym znaczącym szczegółem; tą, którą trzymał, ktoś poszarpał i pobrudził, aż w niektórych miejscach powstały brunatne plamy.

— Widziałaś kiedyś coś takiego, Szeptanko? — spytał, mrużąc oczy i obracając wstążkę na drugą stronę.

Szeptanka zadrżała i chwyciła się za długie uszy, które pociągnęła w dół. Przymknęła oczy i wyjąkała:

— Szeptanka słyszała o takich wstążkach, ale woli o nich zapomnieć, skoro panicz zobowiązał się do złożenia przysięgi.

Oderwał wzrok i skierował go na skrzatkę, która biła się teraz po głowie. Czy ona oszalała? Septimus złapał jej rękę i wysyczał:

— Mów, co one oznaczają. — Kiedy skrzatka pokręciła głową, szarpnął nią i zagrzmiał: — Rozkazuję ci!

Rozszerzyła oczy i po chwili rozpłakała się.

— Sze-eptanka boi się o panicza Ma-malfoya! Jeś... Jeśli panicz Malfoy złożył przysięgę, a-a jego wstążka jest w takim stanie, co-oś złe-ego mu się sta-anieee! — wybeczała i schowała twarz w przypalone dłonie.

Septimus skrzywił się i odwrócił głowę, by nie patrzeć na skrzatkę. Mięśnie twarzy mu drgnęły, a w gardle stanęła gula, choć nie potrafił stwierdzić dlaczego. Czemu nagle nie potrafił nic powiedzieć? Nie wiem.

Przełknął ślinę i spojrzał na stopy Szeptanki. Szlochała nieopanowanie, a z nosa wystawał jej glut. Septimus wyciągnął z kieszeni szmatkę i jej podarował.

— Wytrzyj nos — powiedział sucho. — I przestań beczeć. Nie lubię patrzeć, kiedy ktoś płacze.

Szeptanka pokręciła głową i odsunęła się o krok. Czemu skrzaty muszą być takie denerwujące? Czemu rodzice nie mogą po prostu zatrudnić ludzi? Nie wiem, nie wiem.

Westchnął ciężko i wstał z klęczek. Wystarczyło mu na dzisiaj przygód. Schował wstążkę do kieszeni i zamknął wieko skrzyni, które następnie pogłaskał, chcąc zapamiętać wzory i strukturę.

— Co symbolizowała ta wstążka? — spytał jakoś pusto, bez szczególnego przejęcia.

Szeptanka pociągnęła nosem i przetarła oczy.

— Związywała panicza na zawsze z osobą, która z paniczem składała przysięgę. Magia podobna do przysięgi wieczystej, tyle że w formie materialnej.

Septimus przetarł twarz. Czuł piasek pod powiekami, oczy same zaczęły mu się zamykać. Jeszcze tyle pytań krążyło mu po głowie! Czemu Unctuous przyniósł jedną wstążkę? Czy wiedział, co ona oznaczała? Czy umyślnie chciał związać Septimusa z sobą? Dlaczego? Czy w pełni wiedział, co obiecywał? A co, jeśli sam by złamał przysięgę? Jakie konsekwencje by poniósł?

— Szeptanko — zaczął, kiwając się na nogach bez wyraźnego poczucia ciężkości ciała — co jeśli tylko jedna strona złożyła przysięgę, a drugiej przerwano, nim naprawdę zaczęła?

Szeptanka przebiegła wzrokiem po podłodze jakby w poszukiwaniu informacji. Skrzaty wyglądały zabawnie, kiedy pocierały palcami podbródek – zdawały się wtedy wielkimi filozofami rozmyślającymi nad największymi problemami świata. Septimus tak właśnie postrzegał Szeptankę.

— Wtedy przerwanej stronie nic nie grozi, bo magia się nie dopełniła. Jednak ta osoba, która zdążyła złożyć obietnicę, musi się jej trzymać, w przeciwnym razie czeka ją ciężka kara.

Czy z Unctuousem wszystko było w porządku? Nie wiem. Pierwej nie dopuszczał do siebie myśli, że Unctuousowi mogło coś grozić, jednak co jeśli faktycznie przysięga obowiązywała po wsze wieki? Czy Septimus powinien odczuwać wyrzuty sumienia? Tak.

(Tym razem nie ucieszył się z odpowiedzi twierdzącej.)

— Jakiego rodzaju kara?

— Szeptanka tego nie wie, paniczu Malfoy. Szeptance przykro z tego powodu.

— Nie wątpię — stwierdził z przekąsem. Chwycił kandelabr i zdmuchnął pobliską świeczkę. — Jeśli kiedykolwiek dowiesz się czegoś więcej, masz jak najprędzej do mnie przyjść.

Skierował się do wyjścia. Schował różdżkę do kieszeni i opatulił się mocniej szatą, mimo że i tak było mu ciepło. Zgasił kolejny płomyczek i odstawił świecę tam, gdzie stała. Przez chwilę wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Otrząsnął się jednak szybko i odwrócił głowę w stronę Szeptanki.

— Zgaś światła i idź spać. Masz jutro rano przygotować dla mnie śniadanie. Przynieś mi je do łóżka. Nie chcę się widzieć z rodzicami.

I nie czekając na reakcję skrzatki, która wyszeptała „dobrze", udał się do pokoju. Ominął hol z portretami i postarawszy się, by deski nie zaskrzypiały i nie obudziły rodziców, zaryglował się w sypialni. Zsunął się po drzwiach i schował głowę między kolanami.

Znowu zaczął płakać.

~*~

Septimus jest jedną z tych postaci, które bardzo ciężko mi się pisało. Nie mogłam go w pełni wyczuć, ale był dość ważną postacią – może głównie ze względu na Draco, do którego jest podobny? W każdym razie nie jestem zadowolona z rozdziałów o nim.

A od następnego rozdziału formatowanie wróci do normy, przysięgam.

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że rozdział czyta się inaczej niż poprzednie. Czuć, że miałaś z nim problem, nie ma tej lekkości co pozostałe. Z drugiej strony historia Septimusa jest dużo bardziej osobista niż historie Armanda czy Nicholasa - nie chodzi o potęgę ani o przekonania i ideologie, ale zwykłe przyziemne sprawy jak przyjaźń i konsekwencje lojalności lub jej braku. Oczywiście magia tylko to podkręca.

    Podoba mi się, że budujesz własny świat i starasz się pokazać coś nowego. Motyw braterskiej przysięgi jest ciekawy i niepokojący. Fajnie uzupełniasz luki i dopowiadasz nam to, co w kanonie (lub na Pottermore, które część osób nie traktuje jako kanon) było tylko zaznaczone.

    Zastanawiam się, ile lat ma Septimus? Matka łatwo łapie go w swoje objęcia i odciąga od Unctuousa (o rety, jakie trudne imię, musiałam je sobie przekopiować z tekstu i dopiero potem sprawdziłam, że jest to kanoniczna osoba xD), przemyślenia Septimusa też zdają się wskazywać na dziecko lub okres wczesnonastoletni, ale Septimus czasem mówi w sposób zbyt dojrzały jak na chłopca. Nie potrafiłam tego wywnioskować z tekstu.

    Pozdrawiam,
    Bea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholibka, szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że nie będzie tego aż tak czuć, ale boję się, że drugi rozdział o Septimusie będzie jeszcze bardziej toporny, bo szedł mi jeszcze gorzej niż ten pierwszy xD
      Szczerze, nie zastanawiałam się, ile lat ma Septimus. Zakładałam, że może mieć koło 12, tak pi razy drzwi. Jest jedynym synem w rodzinie, który w dodatku zawarł przyjaźń z kimś nie do końca odpowiadającym statusem, a i ta przysięga mogła niesamowicie wystraszyć matkę. Mogę się usprawiedliwiać, że Septimus jest tu czystokrwistym, rozpieszczonym dzieckiem, na które rodzice przeznaczyli sporo pracy i dlatego mówi tak dorośle, ale zachowuje dość dziecinnie, aczkolwiek to tylko tłumaczenie tego, że nie potrafię pisać dzieci XD Tyle z historii.
      Dziękuję, że wciąż czytasz i komentujesz, i masz siły brnąć w to opowiadanie! Bardzo mi miło na każdy twój komentarz, szczerze!

      Usuń
    2. Bez przesady, nie jest źle. Jest... inaczej - to chyba najlepsze słowo. Ale to może też wynikać z faktu, że Septimus, ile by nie miał lat, zasadniczo jest dużo młodszy od pozostałych bohaterów. Stąd też, jak myślę, lekka różnica w odbiorze. Zobaczymy, jak historia się skończy i dopiero wtedy będziemy się martwić ;p
      Brnąć... Kochana, ja to czytam z przyjemnością. Lubię Twój styl, pomysł na antologię o Malfoyach też jest ciekawy, a poza tym mam na liście niewiele blogów potterowskich do czytania ;p Nie no, serio, nie bądź wobec siebie zbyt krytyczna ;) Masz niezły warsztat i mimo wszystko chętnie doczytałabym resztę opowieści o Ginny, jeśli zechcesz kiedyś do niej wrócić/ poprawić ją/ napisać od nowa.

      Usuń
    3. Hm, dziękuję, bardzo mi miło! Wstyd mi, że tak późno odpowiadam, ale każdy komentarz czytam na bieżąco. Główna historia dobiega również do końca, bo Ofelia jest ostatnią planowaną dłuższą postacią. Po niej został zaledwie jeden rozdział o Draco oraz dodatki o Abraxasie, Lucjuszu oraz krótki rozdział pisany do writetobera. Do Ginny wracać nie zamierzam, chociaż ostatnio wiele osób mnie męczy, bym napisała one-shota do tego opowiadania, a jako iż urodziny mojej przyjaciółki się zbliżają, to się do tego przychylę XDD Dziękuję za każdą pochwałę i każdy komentarz! Robią mi dzień.

      Usuń